Stawanie się Omegą, część 1
Stała przed lustrem w hotelowym holu z trzepotającym sercem i zadyszanym oddechem. Wkrótce wszystko się zmieni. Będzie inna. Nie miała pojęcia. Ale nawet wtedy wiedziała, że się zmienia.
Jasne, zawsze była dziwką. Zawsze była nawet trochę uległa. Oczywiście kochała się pieprzyć. Ale to było właśnie to: kochała ruchanie, więc została wyruchana. Jeszcze nie kochała tego, że ludzie kochali ją ruchać. Fakt, że uszczęśliwiała innych, nie był do końca rejestrowany.
Nie do tego dnia. Została tu zaproszona przez długoletniego partnera, który zawsze wydawał się znać ją lepiej niż ona sama. Właśnie tak lubiła swoich partnerów, zwykle: mądrzejszych od niej, kontrolujących, całkowicie dominujących i dotyk sadystycznych. Lubiła czuć się mała. Malutki. Niekompetentny. Ale był też kimś innym: był słodki. Uprzejmy. Dominujący i surowy, oczywiście, ale delikatny, kiedy ma to znaczenie. Gdyby była typem, który zobowiązał się do jednego mężczyzny, zobowiązałaby się do niego. Ufała mu bardziej niż najbardziej.
Powiedział jej, że jeśli lubi być dziwką, z pewnością pokocha to, co zaplanował. Lubiła być dziwką. Nie zadawała pytań.
W czwartek zadzwonił jej telefon. Jej serce podskoczyło.
On: 17:00 w sobotę, Downtown Hilton, pokój 804.
Elena: Ok, będę tam!
On: Brakuje czegoś?
Elena: Będę tam, Sir. Przepraszam pana :-/
On: Dobra dziewczyna.
A potem, niecałe dziesięć minut później, jego nazwisko ponownie pojawiło się na jej ekranie.
On: Po wyjściu z pracy w piątek kup białą koszulkę, o dwa rozmiary za małą. Przymierz to. Kiedy wrócisz do domu, weź nożyczki i przetnij je dookoła, trzy centymetry poniżej twoich otoczek. Noś aksamitną spódniczkę, którą kocham, i czterocalowe czarne szpilki. Bez stanika, bez bielizny. Włosy proste z delikatną falą - wiesz o co mi chodzi. Przybądź o 16:45 i wypij drinka w hotelowym barze, aby uspokoić nerwy. Potwierdź, że rozumiesz.
Elena: Rozumiem Sir.
On: Dobra dziewczyna.
Elena: Czekaj! Czy mogę nosić kurtkę Sir? To byłoby naprawdę nieodpowiednie w hotelowym barze, proszę pana.
On: Nie, Eleno.
Elena: ...w porządku, proszę pana.
Tak więc doszło do tego, że w sobotę o 4:57 Elena stanęła przed lustrem w holu windy na ósmym piętrze hotelu Hilton z trzepotającym sercem i zadyszką.
Ale tak, podobał jej się sposób, w jaki wyglądała. Jej włosy, ciemnokasztanowe i falowane, zniknęły za ramionami, po czym zwinęły się delikatnie przed jej ostrzami. Jej oczy, zielone i przenikliwe. Brwi czarne, groźne. Miała zaledwie 23 lata i wyglądała oszałamiająco, ale gdzieś w jej oczach pojawiła się mądrość znacznie starszej kobiety.
Uśmiechnęła się, przesuwając się w dół w kierunku klatki piersiowej. Delikatnie przygryzła wargę. Poczuła rumieniec w udach i skurcz łechtaczki. Naprawdę wyglądała jak dziwka. Tutaj, w tym pięknym, luksusowym hotelu, jej sutki wystawały przez obcisłą bawełnianą pościel. Elena była krągła. Jej piersi mocno ciążyły na materiale; jej sutki były odsłonięte i oczywiste. Podstawa jej cycków opadła pod horyzontem jej podartej koszulki.
Widoczne było prawie dziesięć cali jej brzucha. Jej cycki były duże, ale brzuch płaski, pępek napięty i przekłuty. Złota pętelka ze szmaragdem. Przebiła go, gdy miała szesnaście lat i nigdy go nie zmieniła.
Miała wrażenie, że jej spódnica może być krótsza niż odsłonięty brzuch. Był kasztanowy, jak jej włosy, i był reklamowany jako dziesięć cali. Ale tutaj, nauczony na jej skórze, niczego nie zakrywał. Otulał jej biodra i nie ustępował. Podczas gdy wiele mikrospódniczek przemienia się w zabawną uczennicę w kratę, jej ciasno przylega do uda i ledwo składa się w zagięcie pod tyłkiem.
Jej cycki były duże, jej tyłek był większy. Bąbelkował idealnie, rozdymał się i zwijał w siebie, a potem rozpłynął się w dwie doskonałe nogi, ciasne i piękne.
Jeszcze raz przygryzła wargę, zerwała kontakt wzrokowy ze swoim odbiciem i poszła do pokoju 804. Zapukała z fałszywą pewnością siebie i usłyszała wołanie ze środka: „Otwarte!”.
Skrzypnęły drzwi. Zakradła się do środka. Jej napięcie odpłynęło.
Pokój wypełniła delikatna muzyka klasyczna. Może Chopin. Świece w papierowych torebkach stały wzdłuż korytarza do centralnej części mieszkalnej.
– Cześć – powiedziała, bardziej jako pytanie niż powitanie.
– Jesteśmy tutaj – powiedział znajomy głos. My?
Przeszła przez próg do salonu przy aplauzie. Na kanapie siedziało dwóch nieznajomych. Ale stał przed nią, trzymając kieliszek bieli, był On.
Zawsze zapominała, jaki był wspaniały. Był starszy od niej – połowa lat trzydziestych. Jak zawsze, długi rękaw z waflami ledwo mieścił jego brzuch. Przeszywające niebieskie oczy przeniknęły jej duszę. Wiedziała, że jest ładna, ale zawsze czuła, że jest o wiele piękniejszy niż ona.
– Wino, Eleno?
– Tak, Jack. Dziękuję Ci."
– Przepraszam, Jack?
Zawahała się. Przyjrzał się dwóm nieznajomym na kanapie.
– Um, z nimi?
– Tak, Eleno. Wiedzą, kim jesteś.
Jej twarz zarumieniła się.
"Tak jest. Chciałbym wino Sir.”
Mężczyźni na kanapie zachichotali.
– To dobra dziewczyna, Jack. Tak jak powiedziałeś.
Elena poczuła, że jej oddech się przybiera. Jack uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
– Eleno, weź to.
W jego dłoni leżała przezroczysta mała pigułka, nie większa niż aspiryna sprzedawana bez recepty.
„Co to jest, sir?”
„Weź to, a ci powiem”.
— Tak, proszę pana — powiedziała i wypiła tabletkę łykiem wina, zanim miała chwilę na myślenie.
– Ta mała pigułka, Eleno, pomoże ci zobaczyć prawdę. Prawdę o tym, kim jesteś. Po co jesteś. Czy rozumiesz?"
– Jasne, sir. Ale co to właściwie jest?
„Chemicznie jest to normalna dawka MDMA, pół tabletki kwasu i delikatna mieszanka innych, ech, ziół i przypraw” – powiedział Jack. Mężczyźni na kanapie zachichotali. „Nie martw się” – powiedział jeden z nich. „Też to wzięliśmy”.
Kilka tygodni wcześniej Elena powiedziała Jackowi, że nigdy nie zajmowała się narkotykami bardziej niż marihuaną i winem. Wspomniała, że jest ciekawa, a Jack powiedział, że może pomyśli o stworzeniu dla niej doświadczenia. Całkowicie zapomniała o interakcji.
– Ale to o wiele więcej, Eleno. Pomoże ci to znaleźć swoje prawdziwe ja. Pomoże Ci to odkryć swój cel. Usiądź, zrelaksuj się. Wypij kieliszek wina. Wszyscy jesteśmy tutaj, aby kochać i uczyć się. Jesteśmy tu dla ciebie, Eleno.
Naprawdę nigdy nie czuła, jak jej tętno robi dokładnie to, co robiło. Wydawało się, że bije tak szybko, że było to niemożliwe. Od czasu do czasu eksperymentowała z trójkątami. Ale trzech mężczyzn? To było coś innego. Przypomniała sobie, co powiedział jej wiele tygodni temu: Strach to tylko podniecenie w innej kurtce.
Oddychać. Zwolnij. To jest w porządku. Ufasz mu.
„Ile mam czasu, zanim zacznie działać?” zapytała. "Pan."
– Niedługo zaczniesz to czuć, a za jakieś trzydzieści minut stanie się to prawdziwe. Po prostu zrelaksuj się, bądź tutaj. Wszyscy jesteśmy tu z miłości. Dla Was."
Usiadła na kanapie. Znała swoje miejsce. Usiadła między dwoma nieznanymi mężczyznami. Byli przystojni, mili. Młodszy niż był - może pod koniec lat dwudziestych, może trzydzieści.
– To jest Aaron – powiedział Jack, wskazując na prawo Eleny. Był przystojnym ciemnoskórym mężczyzną. Sprawny, zbudowany. Prawie przedziera się przez jego koszulę. Był łysy i szykowny, szczupły Warby Parkers i czarujący uśmiech. Uśmiechnęła się i wzięła go za rękę.
– A to jest Scott – powiedział, wskazując na jej lewą stronę. Scott był szczuplejszym mężczyzną, ale dobrze zdefiniowanym. Kręcone brązowe i blond loki. Napięta linia szczęki. W młodości mógł być ratownikiem. Uśmiechnęła się do niego.
– Wyglądasz dziś pięknie, dziwko – powiedział Jack. Elena skrzywiła się. Rumieniec. Zerknął na mężczyzn obok niej. Jack machnął ręką łykiem wina.
„Stygmatyzujemy słowo „zdzira”, prawda? – powiedział Jack. Cała trójka na kanapie skinęła głową.
Usiadł na krześle naprzeciwko Eleny i mężczyzn na kanapie. Skrzyżował nogi. „Zupełnie stygmatyzujemy mentalność uległą – kobiety, które chcą zadowolić. Piętnujemy ideę służby, bezinteresownego służenia, bycia kimś innym”.
Potrząsnął głową, jakby ten pomysł był niedorzeczny. Elena była pewna, że przyszedł z przygotowaną małą przemową, ale nie obchodziło jej to. Była zahipnotyzowana. Zawsze była, kiedy mówił.
„I tak ludzie tacy jak ty, Eleno, dziwki i laleczki, które głęboko czują, że ich ciała są do służby, czują to mroczne ukłucie niepokoju. Czuje się brudny, prawda? Dlaczego te słowa w ogóle muszą być przeczące? Dlaczego pojawianie się w ten sposób – zseksualizowane i chętne do dawania – oznacza, że coś jest z tobą nie tak. Czy to nie oznacza zupełnie odwrotnie? Czy to nie znaczy, że jesteś bezinteresowny?
Elena skinęła głową.
„A ludzie tacy jak my? Mamy wrażenie, że w jakiś sposób tobą manipulujemy, Eleno. Wierzymy, że jakoś cię oszukujemy. Więc my też czujemy niepokój. Ogranicza nasz potencjał. To ogranicza twoje.”
Mężczyźni też pokiwali głowami. Elena poczuła w ramionach czułość, wrażliwość na najdelikatniejszy powiew, chłód, którego nie potrafiła wyjaśnić. Jack wycelował palec w Elenę i podniósł go. Elena zrozumiała i wstała, wciąż między dwoma mężczyznami na kanapie. Czuła ich oczy na swoim tyłku. Mogła poczuć ich wzrok śledzący soki jej cipki w dół jej ud. Jej łechtaczka drgnęła. Poczuła, jak jej miednica napiera w miejscu, w którym stała, a tyłek zaciska się.
„Dzisiaj wieczorem, moja dziwko, będziemy sobą. Zrobimy dokładnie to, co przychodzi naturalnie. Znajdziemy twój prawdziwy cel.
Jej oczy zamknęły się. Jej wizja zamazała się i wróciła.
„A jutro, kiedy się obudzisz, obudzisz się szczęśliwy, z poczuciem wolności, z poczuciem ulgi. Chciałabyś tego, prawda, moja dziwko?
Elena uśmiechnęła się. Kiwnął głową.
– Powiedz to, dziwko.
„Chcę dziś znaleźć swój prawdziwy cel, sir. Chcę wiedzieć, po co jestem, sir.
Wszyscy trzej mężczyźni klaskali. Ogarnęła ją fala głębokiej miłości i uznania. Naraz pokój. Tylko wolność. Nadzieja. Pragnienie.
"Dziękuję Panu. Dziękuję wam wszystkim."
Jej ręce były teraz na cyckach. Z roztargnieniem pieszcząc, śledząc.
– Nie ma za co, dziwko – powiedział Aaron, przesuwając jedną ręką w górę jej uda. Elena z roztargnieniem rozłożyła nogi szerzej, mruknęła w uznaniu zniewagi, zakładając, że może zostać dotknięta przez idealnego nieznajomego bez zastanowienia. Zarumieniła się. Zbyt entuzjastyczny? „Przepraszam, proszę pana, ja po prostu… po prostu czuję teraz miłość.”
– Wiemy, dziwko i też to od ciebie czujemy, kochanie.
Jack sprawdził swój kieliszek. „Dziwko, idź po więcej wina”.
To był delikatny rozkaz, ale Elena poczuła, jak jej cipka zaciska się. Jack ustanowił władzę, ona ją straciła. Służyła; miały być podawane.
– Po to właśnie jestem, sir. Zachichotała i ogarnęła ją kolejna fala miłości. Odwróciła się i ruszyła do kuchni.
– Nie, dziwko – powiedział Jack. Elena obejrzała się.
– Czołgaj się do kuchni. Jak pies."
Trzech mężczyzn odwzajemniło spojrzenie. Przez dłuższą chwilę po sali tańczył tylko Nokturn nr 2 e-moll Chopina. Oczekiwanie.
A potem, prawie z własnej woli, jej kolana ugięły się i upadła na dywan. Jej oczy pozostały utkwione w Jego. Jej oddech przybrał na sile.
"Tak jest. Jak pies, sir.
Odwróciła się twarzą do mężczyzn i położyła dłonie na dywanie. Wiedziała, że jej cipka była odsłonięta dla wszystkich i wiedziała, że kapie. Jej palce połaskotały dywan i ponownie zamknęła okiennicę.
Czołgała się powoli, delikatnie.
– Właściwie – powiedział Aaron. „Myślę, że jestem nastawiony na wino”. Jego głos był bliżej, niż się spodziewała.
„Czy mogę dostać coś jeszcze, sir?” powiedziała, nie oglądając się za siebie.
"TAk. Włóż twarz w dywan, tyłek do góry – rozkazał. To było to. Naprawdę wiedziała, że ta chwila nadchodzi – ta piękna chwila całkowitego służenia zupełnie obcej osobie – od chwili, gdy poznała Jacka kilka miesięcy temu.
— Tak, sir — powiedziała.
A ona zobowiązała się. Podniosła tyłek, wcisnęła twarz w dywan. Była tak pozytywna, że czuła każde włókno napinające jej policzek. Jej oczy znów zatrzepotały. Zakochała się w uczuciu obecności. Będąc na podłodze. Wpatrywanie się.
„Panowie, spójrzcie, jak dobra jest ta dziwka” – powiedział Aaron. Usłyszała kroki.
„Mówiłem ci, że jest posłuszną dziewczynką – potrzebuje tylko małego kopniaka na drugą stronę” – powiedział Jack. – Czy to nie prawda, moja kochana dziwko?
"Tak jest. Jak mogę was wszystkich uszczęśliwić teraz – tak szczęśliwymi, jak ja się czuję?”
– Zaproponuj siebie – powiedział.
Nie poruszyła się. Twarzą na dywanie, tyłkiem do trzech mężczyzn, ofiarowała wszystko, co było jej warte.
„Proszę Panów. Czy mogę dać ci siebie przez całą noc? Moje ciało należy do ciebie do odkrycia.
Aaron stanął za nią. Dłoń dotknęła jej cipki. Elena podskoczyła. Piszczał. Mężczyźni śmiali się.
– Najpierw tyłek, proszę – błagała. „Proszę, proszę, weź najpierw mój tyłek”. Nie chciała odczuwać przyjemności. Chciała poczuć niewolę. Czuć bezinteresowność.
Jack upadł przed nią na kolana. Wyciągnąłem ją z podłogi za włosy. – Jesteś gotowy? zapytał, chwytając ją za gardło. "To jest ta chwila. To początek reszty twojego życia.”
– Chcę tego – powiedziała, próbując oddychać. Głodny. „Proszę, chcę tego Sir.” Za jej plecami metaliczny brzęk sprzączki Aarona. On ustawiał się w kolejce. Smarowanie jego kutasa.
– Więc powiedz mi, jaki jest twój cel.
Aaron pchnął przez całą drogę. Elena krzyknęła. „Jestem rękawkiem, sir! Jestem za innymi. Nie mam znaczenia!”
– Jesteście dziurami do wykorzystania – powiedział Jack.
„Jestem dziurami do wykorzystania, sir”, krzyczała.
– Otwórz usta – powiedział Jack. Postąpiła jak nic, czym się stawała. Splunął głęboko w tył jej gardła. Dyszała, przełknęła.
„Więcej, proszę pana!” Znowu splunął. "Więcej!" Uderzył ją w twarz. Jaja Aarona uderzyły w jej cipkę. Spodnie Scotta spadły na podłogę.
“Trudniej Panie!”
Jack znów uderzył. „Czujesz to? To jesteś stworzony do służby. Policzkować! To ty znasz swoje miejsce. Policzkować! To ty. Policzkować! Twarzowy. Policzkować! A. Uderz! Niewolnik. Policzkować!
Krzyczała. Jęknął. Aaron pieprzył się mocniej i szybciej. Scott zastąpił Jacka przed nią i wepchnął jej kutasa do gardła. Zabrała go do bazy.
Wygłodniały. Głodny. Dysząc. Krzyk.
Mężczyźni zamienili się. Scott zatkał jej otwartego dupka. Aaron przeleciał jej czaszkę.
Nigdy wcześniej tak się nie czuła; pochłonięty niejako przez całkowitą uległość, wolność i miłość w równym stopniu w tym samym momencie.
Aaron ujął jej głowę w dłonie. „Rusz ręce, dziwko. Twoja twarz jest moja. Zdjęła ręce z jego bioder i schowała je za plecami. Scott złączył je razem od tyłu.
Aaron przeleciał ją w gardło. Trudniej. Trudniej. Nie mogła oddychać, ale jej to nie obchodziło. Poczuła, jak jej własne łzy spływają po twarzy. Została do tego zbudowana. Kochała to. Była tym.
„Dochodzę, ty głupi pieprzony śmietniku!” krzyknął Aaron. Ledwo poczuła strumień spermy uderzający w tył jej gardła. Scott walił coraz mocniej i jęczał od tyłu, osiągając punkt kulminacyjny.
To było dla niej za dużo. Krzyczała, zamykała się. „Ouhrhghf” wokół kutasa Aarona. Jej ciało drgało w niekontrolowany sposób. Nie chodziło tylko o jej tyłek, ale także o skórę, w jej umyśle. W samej jej istocie. To ją pochłonęło. „Kurwa” krzyknęła. Orgazm przeszył ją jak pociąg towarowy.
Upadła na podłogę.
Dysząc.
Cicho, ale z delikatnym szeptem klasycznego pianina. Aaron i Scott leżeli obok niej. Jack, z powrotem na krześle przed nią, popijając wino. Jego obraz był jakoś ostrzejszy. Bardziej realne. Bardziej skrystalizowany. Po raz pierwszy zobaczyła świat w wysokiej rozdzielczości.
– Wstań – powiedział, a ona zrobiła.
– Pochyl głowę – powiedział, a ona to zrobiła.
„Po co jesteś?” powiedział.
„Jestem za innymi” – powiedziała. I była.
Jack wstał. Podszedł do niej, włożył palec pod jej podbródek. Najcichszym szeptem, ledwie słyszalnym, przemówił ponownie. „Czy jesteś gotów to pokazać?” on zapytał.
— Tak, proszę pana — powiedziała. I pocałowała go w szyję. Uśmiechnął się.
– Chodź ze mną – powiedział, biorąc ją za rękę. Poszła za nim korytarzem, małe świeczki w papierowych torebkach tańczyły, migotały i sprawiały, że się uśmiechała. Jack otworzył drzwi sypialni, a oczy Eleny rozszerzyły się.
Na łóżku napisane różami: „Witaj w swoim odrodzeniu”. Na półkach migotały świeczki. Na środku korona cierniowa i róż. Pisnęła: „Dziękuję Panie! To jest piękne!"
On ją pocałował. Głęboko. Namiętnie. Jej serce zalała miłość do niewoli.
„Na łóżku rozłóż orła”. Posłuchała. Położył koronę na jej głowie. Zawinęła szalik wokół oczu i świat zrobił się czarny.
Za sobą usłyszała trzask czapki Sharpie. Potem chłodny filc markera na jej plecach. Nie mogła zrozumieć, co napisał, ale uwielbiała to uczucie.
Odgłos pasów wydobywających się spod łóżka. Metalowe kajdanki zaciśnięte na jej nadgarstkach, na kostkach. A potem szepnął jej do ucha, bardzo cicho: „Jesteś dla innych”. Pocałował ją w policzek.
„Jestem za innymi”, wymamrotała do siebie.
Ślady. Jego kroki, cichnące w kierunku drzwi. Jego głos. Szept.
"Otwórz drzwi. Wpuść ich wszystkich. Jeden z was cały czas w pokoju.
Znała swój cel. Wiedziała, po co była. Była gotowa zacząć od nowa.
____
Część druga już wkrótce. Możesz skontaktować się z autorem pod adresem verbalicentia [at] g mail .com