Podczas gdy król był zajęty ściganiem orków i szelfów, jedna z pozostałych zamierzonych narzeczonych ciężko pracowała, ona wiedziała, jak odebrać zwycięstwo elfom. Wiedziała, jak przejąć tron i upewnić się, że to ona będzie królową pod górą, a nie elfką. Wymagałoby to po prostu przeszukania podziemnych komnat miasta w poszukiwaniu zaginionego klejnotu, o którym myślały, że wszystkie krasnoludy zdobyły.
Arkenstone, klejnot króla, serce góry. Jedyną rzeczą, która miałaby większe znaczenie dla ludu krasnoludów, było zmuszenie króla do poślubienia jej, nawet jeśli naprawdę chciał poślubić elfa. Inne królestwa krasnoludów będą na niego wywierać presję, aby mimo wszystko wybrał krasnoludzką kobietę, a kiedy podaruje mu Arkenstone, przypieczętuje to ich los.
Dithinia wiedziała, gdzie będzie musiała zajrzeć głęboko w górę, gdzie kiedyś ukrył się smok. Wiedziała, że kamień rzekomo zaginął podczas bitwy o górę, ale lepiej niż większość wiedziała, że to nieprawda. Jej ojciec – jeden z wojowników, którzy walczyli w górach – znalazł kamień w walce i chcąc zapewnić córce lepszą pozycję, ukrył kamień w górach. Kiedy została wybrana na narzeczoną wybraną z jej domu, dał jej mapę, dzięki której mogła zlokalizować kamień głęboko w górskich tunelach.
Dithinia uśmiechnęła się do siebie, że poczeka na odpowiedni moment, aby wręczyć mu kamień i upewni się, że będzie to idealny moment, aby zhańbić elfa, tak aby była zmuszona odejść i nie wracać.
********
Bilbo stał z Thorinem na balkonie z widokiem na pole rozciągające się pomiędzy Dale i Ereborem, na jego twarzy malowała się obawa, że Arnial jeszcze nie wrócił. Bilbo wiedział, że i on jest w ponurym nastroju. Ogłoszenie jego rady nie zostało przyjęte zbyt dobrze, choć nie spotkało się też z czystą kpiną.
Dane oczywiście był trochę urażony, podobnie jak kilka innych krasnoludów, które tam były. Fili, Kili, Dwalin i Balin nie byli zaskoczeni ani rozczarowani jego wyborem, wydawało się jasne, że skorzystają na tym wszyscy.
– Twojemu kuzynowi wydawało się, że jest trochę podenerwowany tym wszystkim, prawda? – zapytał Bilbo.
„Dane martwi się wymieszaniem linii. Ja, Fili i Kili wybraliśmy elfy na narzeczone. Ich zdaniem za bardzo połączyliśmy linię Durina z krwią elfów”. Thorin westchnął.
"Co to za różnica?" Zapytał Bilbo, kręcąc głową. „Wszyscy jesteśmy tacy sami, jeśli o to chodzi”.
Thorin spojrzał na Bilba i uśmiechnął się delikatnie. „Nie wszyscy wierzą tak jak wy, hobbici. Świat byłby milszym miejscem, gdyby chociaż kilku więcej tak wierzyło”.
Bilbo zachichotał i odwrócił się, by spojrzeć na pole, po czym wskazał: „Widzę kogoś, kto idzie starą drogą do Ereboru”.
Thorin odwrócił się i spojrzał z powrotem na drogę. Widział także postać idącą drogą, z pewnością nie był to krasnolud. Mrużył oczy, próbując domyślić się, czy to mógł być Arnial wracający.
– Dlaczego jest sama? Thorin pytał głównie do siebie, ale na głos.
- Czy inne elfy nie podróżowałyby z nią? Bilbo zapytał: „A jeśli coś jest nie tak?”
Thorin odwrócił się, by spojrzeć na korytarze i zobaczył Dwalina stojącego na straży, jak zawsze, i zawołał go. Rozkazał mu wysłać kilku zwiadowców na drogę, aby eskortowali każdego, kto szedł drogą do Ereboru. Dwalin skinął głową i zaczął znikać w korytarzu, aby odebrać zamówienia.
********
Kiedy wysłane przez niego krasnoludy odzyskały Arnial i zwróciły ją do Ereboru, spotkał się z nią w sali tronowej. Kiedy Thorin przybył, wydawała się w dobrym nastroju, ale gdy odwróciła się, by na niego spojrzeć, dostrzegł smutek w jej oczach.
Arnial skłonił się. „Pozdrowienia od króla Thorina”.
„Arnialu, dlaczego wróciłeś sam. Zakładałem, że Thranduil przynajmniej bezpiecznie cię tu odprowadzi.”
„Wątpię, czy jeszcze przez jakiś czas go usłyszymy, obawiam się, że nie rozstaliśmy się w dobrych stosunkach”. powiedziała z westchnieniem. - Ale on będzie honorował każdy traktat, na który się zgodził, bez żadnych pytań z krasnoludami.
„Będziesz musiał mi powiedzieć, co się wydarzyło, ale najpierw musimy omówić z radą sprawy dotyczące nadchodzącego ślubu”. Thorin powiedział, klepiąc ją dłonią po ramieniu.
Uśmiechnęła się do niego i położyła swoją dłoń na jego dłoni. Arniall poszedł za nim z powrotem do sali narad i zaczęli przygotowania do ślubu. Była więcej niż zadowolona z planów uroczystości i niewiele chciała dodać poza tym, że będzie musiała wybrać się w podróż przed ślubem.
– Dlaczego byłoby to konieczne? Thorin zapytał marszcząc brwi. „Przy tych wszystkich orkach podróżowanie po drogach staje się zbyt niebezpieczne.”
„Mam przyjaciela, któremu powierzyłam coś, co muszę mi zwrócić. Prezent dla pana młodego”. - powiedziała z uśmiechem do Thorina.
Thorin uśmiechnął się blado i szeroko rozłożył ręce. „Jeśli upierasz się, że to konieczne, niech tak będzie, ale nie pójdziesz sam”.
– Dlatego będę z nią podróżować. – powiedział Gandalf z miejsca, w którym siedział. „Obawiam się, że chciałbym wrócić na drogę, na której zbyt długo przebywałem w jednym miejscu, które mi odpowiada”.
„Z chęcią powitam tę firmę”. Arnial go zapewnił. „No cóż, z pewnością nie możesz się teraz sprzeciwić, Thorinie, mimo wszystko będę podróżować z czarodziejem”.
Thorin westchnął i skinął głową, mówiąc: „Dobrze, ja i twoje służebnice, Seraph i Laurel, dokończymy planowanie ceremonii”.
Arnial skinął głową, po czym powoli wstał. – W takim razie wychodzę, im szybciej wyjdę, tym szybciej wrócę.
Arnial odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, a za nim Gandalf, który posłał mu szeroki uśmiech przez ramiona. Po chwili opuścili salę narad i byli w drodze z Ereboru.
********
Dithinia patrzyła, jak elfka i czarodziej znikają na drodze z Ereboru. Wiedziała, że teraz nadszedł czas, aby wykonać swój ruch. Odwracając się, ruszyła kamiennymi korytarzami do sali rady, trzymając rękę na torbie na biodrze. Wiedziała, że w torbie znajduje się jej gwarancja na nową królową Ereboru.
Ze złośliwym uśmiechem weszła do sali tronowej i zobaczyła radę przychodzącą z drugiego pokoju, a za nimi dwie elfie kobiety. Rozpoznała, że to czekające na nią pokojówki, i zadrwiła. Trzymali się ramion Fili, kalekiego siostrzeńca króla, szydziła na myśl, że zniżyliby się do kaleki, żeby spróbować kołysać się na tronie. Nigdy nie byłby w kolejce do zostania królem dla niej, teraz był tylko stratą miejsca.
Dithinia zobaczyła, jak rada odwróciła się, by spojrzeć na jej podejście.
„Witam cię, Królu Pod Górą. Słyszałem, że wybrałeś narzeczoną. Mam nadzieję, że plotkarze są po prostu źle poinformowani” – powiedziała Dithinia z uśmiechem. „Ponieważ ty sam mnie nie zapytałeś”.
Balin rzucił jej kwaśne spojrzenie, ale ona zignorowała go i wpatrzyła się w burzliwe oczy króla o kamiennej twarzy.
– To dlatego, że nie jesteś panną młodą. Thorin powiedział bez emocji.
„No cóż, w takim razie jest to niezręczne. Myślę, że nie byłbyś zainteresowany tym, co wiem”. Dithinia powiedziała marszcząc brwi, odwracając się do drzwi. – Ale w takim razie przypuszczam, że nie interesuje cię już Arkenstone, skoro elfka da ci wszystkie klejnoty, jakich zapragniesz.
Przez kilka chwil panowała cisza, zanim kazano jej się zatrzymać.
„Co masz na myśli Arkenstone?” Balin domagał się jego głosu jak lodu.
– Lepiej odezwij się, dziewczyno. Dwalin splunął.
Dithinia skierowała wzrok na króla. Jego oczy zwęziły się na wzmiankę o kamieniu i widziała już ten błysk w jego oczach. Słyszała, co smocza choroba zrobiła z tymi, którzy na nią cierpieli, głód w ich oczach, gdy pożerało ich pragnienie posiadania przedmiotu. Zrobiliby wszystko dla tego przedmiotu, a słabością króla był Arkenstone. Wiedziała, że poślubi ją, jeśli podaruje mu kamień, nawet się nad tym nie zastanawiał.
„Czy możesz wyprodukować kamień, czy nie?” – zapytał Thorin, patrząc w podłogę.
Jego oczy były szeroko otwarte, nozdrza zdawały się rozszerzać, a usta rozchylone, jakby oddychał przez usta. Stawał się już człowiekiem opętanym, myśląc tylko o odnalezieniu kamienia.
„Oczywiście za odpowiednią cenę.” Dithinia zamruczała.
"Nazwij to?" – zapytał Thorin.
„Wyjdź za mnie, nazwij mnie swoją królową. Jeśli chcesz sypiać z elfami, to nie moja sprawa, ale one nigdy nie pozwolą ci spłodzić dziedzica”.
"Jak śmiesz!" Balin warknął, tupiąc laską o ziemię. – Czy nie czujesz wstydu?
„Uspokój się, staruszku. Byłabym królową, to nie tak, że miałabym władzę króla, od żony wystarczy, żeby urodziła ci synów. Jestem najmłodszą i najzdrowszą z karłowatych kobiet, jakie znasz muszę wybierać. Elf nie powinien był nawet liczyć.
Seraph i Laurel wymienili spojrzenia, po czym spojrzeli na Thorina. Uśmiechnęła się, gdy zbladli, odsuwając się od Fili.
„Masz umowę” – warknął Thorin. „Ale tylko pod warunkiem, że uda ci się wydobyć kamień”.
- Thorinie, nie możesz mówić poważnie! Fili eksplodował. „Dałeś słowo Arnialowi, czy to nic dla ciebie nie znaczy?”
Dithinia zaśmiała się szorstko i sięgnęła do torby, wyciągając zawinięty przedmiot. Powoli zdjęła opakowanie przedmiotu, odsłaniając najpiękniejszy klejnot, jaki kiedykolwiek wydobyto z krasnoludzkich kopalni. Kamień był idealnym owalem, bez żadnych śladów narzędzi ani krawędzi, zdawał się świecić własnym życiem. Jego blask był biały i miał jasne odcienie fioletu, aż osiągnął ciemniejszy środek, a kiedy uderzyło w niego światło, wydawało się, że w środku wiruje białe światło.
Oczy Thorina rozbłysły, gdy to zobaczył, a ona widziała, jak jego oczy zwęziły się na widok samego kamienia.
Dithinia uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak jego najbliżsi przyjaciele i siostrzeńcy wyglądali na absolutnego przerażenia na widok kamienia. Wiedziała, że byli przerażeni tym, co będzie dalej. Byłoby tak jak wcześniej.
Słyszała historie o jego skupieniu na sobie, nagłej paranoi i intensywnej nienawiści do tych, którzy sprzeciwiali się jego pragnieniom. Jego nienawiść do elfów.
Mogłaby to wykorzystać.
– To kiedy się pobierzemy?
Thorin zmarszczył brwi, ale jego wzrok utkwił w kamieniu, którego tak pragnął, i lekko skinął głową. „Trzy dni powinny wystarczyć na załatwienie wszystkiego”.
********
Arnial i Gandalf podróżowali z kilkoma przystankami, ponieważ było to coś, w czym czuli się komfortowo. Przez większą część podróży milczeli, ale nie było to niezręczne. Wracali przez Mroczną Puszczę, aż dotarli do skrzyżowania rozgałęziającego się na dwie różne ścieżki, przy czym każda z nich planowała udać się w dwie różne strony.
„Doceniam twoje towarzystwo podczas tej podróży, Gandalfie”. Arnial powiedział z uśmiechem.
„Przyjemność po mojej stronie, Lady Arnial, bądź bezpieczna do końca podróży, moja choroba”. - powiedział z miłym uśmiechem.
– Dokąd masz zamiar stąd iść?
„Chciałbym nadal odwiedzać Lady Galadrielę, minęło kilka lat, odkąd ją ostatni raz widziałem”. Gandalf powiedział wzdychając. „Nie należy robić tak długich odstępów między wizytami u znajomych, nigdy nie wiadomo, kiedy się ostatni raz widzimy”.
„To prawda. Bądź bezpieczny przez resztę swojej podróży, Gandalfie, obyśmy się jeszcze spotkali”.
"Czy możemy się jeszcze spotkać."
Arnial i Gandalf uścisnęli sobie dłoń w tradycyjny sposób, po czym rozeszli się w przeciwne strony. Gandalf udaje się z wizytą z Lady Galadrielą i Arnialem udającym się do jej przyjaciela.
Znała elfa od wielu lat i zawsze ufała jego osądowi w sprawach, więc zostawiła mu magiczny amulet, po którym zapewniła, że wróci po niego na czas. Służył z nią na stanowisku żołnierza i spędzili wiele lat w swoim towarzystwie.
Amulet był zaczarowany, a stary elfi kowal wykonał go w magicznych wodach w głębokiej jaskini pod krainami elfów. Kowal wykonał go z czystego srebra, cienkiego jak sznurek, a do wisiorka amuletu użył srebra w sznurkach, w których znajdował się pojedynczy diament w kształcie łzy. Zaklęcie zapewniłoby każdemu, kto je nosił, dłuższe, zdrowsze życie, prawie jak elfie, ale nic nie mogło zapewnić życia wiecznego.
Arnial otrzymał amulet od Thranduila, który powiedział, że jej matka chciała, żeby go dostała, gdy osiągnie pełnoletność. Otrzymała amulet w wyznaczonym terminie, a kiedy została wysłana na walkę z orkami na obrzeżach ich ziem, powierzyła go swojej przyjaciółce.
Arniał podróżował w milczeniu przez kilka godzin, zanim do niego dotarł.
Miejscem, do którego przybyła, był zagajnik drzew z drewnianym domem wbudowanym w gałęzie. Dom był eleganckim, elfim wystrojem, do którego zawsze przywykła, gdy dorastała. Okna były otwarte i tak naprawdę nie było tam drzwi, tylko piękny niebieski materiał rozciągnięty nad wejściem.
– Thrimdalu, jesteś tu? Arnial zadzwonił do domu.
Za drzwiami rozległ się ruch, po czym w drzwiach pojawiła się jej przyjaciółka.
Thrimdal był jak większość elfów. Wysoki, szczupły i elegancki, nawet po prostu stojąc. Jego włosy były długie, jedwabiście blond, oczy błękitne, ostre kości policzkowe i blade rysy. Miał na sobie białą szatę z niebieską szarfą przewiązaną w talii.
– Arnialu, miło mi cię widzieć. Słyszałem, że będziesz w okolicach Ereboru i właśnie się pakowałem, żeby cię odwiedzić. - powiedział, obejmując ją delikatnie.
Uśmiechnęła się. „Mi też sprawia radość, że cię widzę. Miałam nadzieję, że cię zobaczę.”
– Słyszałem, że prawdopodobnie bierzesz ślub z Królem Pod Górą.
– To prawda, że zgodził się zaplanować ślub, a ja udałem się do ciebie, żeby odzyskać kamień. powiedziała uśmiechając się. „Jestem wdzięczny, że zatrzymałeś to dla mnie przez cały ten czas”.
Thrimdal uśmiechnął się i dał jej znak, aby poszła za nim do pięknego drewnianego domu. Przeszedł do innego pokoju, podczas gdy ona czekała w większym pokoju, patrząc na rzeźby w drewnie.
„Oto jest” – powiedział, wyciągając małe drewniane pudełko. „Życzę ci wszystkiego najlepszego i nie mogę się doczekać, aby wziąć udział w uroczystości”.
„Dziękuję, Thrimdalu”.
Arnial stała przez chwilę, patrząc na pudełko, po czym wróciła do swojej przyjaciółki.
– Lepiej już idź. Twój pan młody czeka. Thrimdal powiedział z życzliwym uśmiechem. „Do zobaczenia wkrótce”.
********
Minęły dwa dni, odkąd Arnial opuścił Erebor, a Dithinia zawarła pakt z Thorinem, a do ich ślubu pozostał tylko jeden dzień.
Fili i Kili spakowali już resztę swoich rzeczy, gdy w ciągu dwóch dni nie udało im się przekonać Thorina do rozsądku. Wysłali wiadomość do żony Kiliego, Tauriel i planowali wyruszyć do domu.
Razem z nimi podróżowały elfy Serafin i Laurel. To oni prowadzili wóz, w którym musiał jechać przez większą część podróży. Bilbo również zapisał się na podróż z nimi, aby móc wrócić do domu, do Shire. Najbardziej zszokowało to, że Balin zgodził się opuścić z nimi Erebor. Nie czuł się już mile widziany w radzie Thorina.
Krasnoludy wypytywały ich, dlaczego wyjeżdżają przed ślubem wujków, a oni powiedzieli prawdę, nie chcąc już widzieć dobra w Thorinie. Łamał przysięgi, kłamał i wydawało się, że przejmuje się tylko jedną rzeczą. Arkenkamień.
„Mam nadzieję, że spotkamy Arnial na drodze, ona nie musi tu wracać”. Laurel stwierdziła, że jej oczy wyrażają niepokój.
„Nie wiem jednak, czy będzie zła, czy zasmucona tą wiadomością”. Serafin szepnął smutno.
– Najlepiej będzie, jeśli wyruszymy w drogę, jeśli mamy nadzieję ją złapać, zanim opuścimy terytorium. - powiedział Kili, prowadząc wszystkich do bramy.
– Myślisz, że wróci przed przeklętym ślubem? – zapytał Fili, gdy bramy się otworzyły.
"Przed jutrzejszym?" – zapytał Balin, marszcząc brwi. „Wszyscy wiemy, że Thorin jest zbyt uparty, aby teraz zmienić zdanie. Już ogłosił to publicznie, nawet jeśli chciałby poślubić Arnial po jej powrocie, jest królem i będzie musiał żyć z wyborami, których dokonał”.
Balin westchnął i spiął konia, by grzecznie pomachał odźwiernemu, gdy przechodził. Strażnik i uzbrojeni strażnicy salutowali, gdy ich mała karawana opuszczała miasto Erebor, mijając ich.
********
Na balkonie z widokiem na pola pomiędzy Ereborem i Dale, gdy karawana oddalała się od miasta, stali Thorin i Dithinia. Twarz Thorina była pozbawioną emocji maską, ale jego oczy były pełne bólu.
Dithinia miała ten sam złośliwy uśmiech, co przez ostatnie kilka dni. Miała zostać królową i nie było już nikogo, kto dbałby o Thorina, by powstrzymywał ją przed kontrolowaniem króla.