Rozdział piąty
Fragmenty przeszłości
Nieśmiertelność — olśniewający pomysł! Kto pierwszy cię wyobraził! Czy to jakiś wesoły mieszczanin norymberski, który w szlafmycy na głowie iz białą glinianą fajką w ustach siedział w jakiś przyjemny letni wieczór przed jego drzwiami i rozmyślał w całej swojej wygodzie, że byłoby dobrze, gdyby, z niegasnącą fajką i niekończącym się oddechem, mógł w ten sposób wegetować dalej przez błogosławioną wieczność? A może był to kochanek, który w ramionach ukochanej osoby myślał o myśli nieśmiertelności, a to dlatego, że mógł myśleć i nic nie czuć! — Miłość! Nieśmiertelność!
Heinrich Heine, „Podróż Hartza” (1824 Earth Standard)
Wchodzę do gospody Wiszący Koń. Cisza, która nastaje, daje mi do zrozumienia, że wiedzą, dlaczego tu jestem. Podchodzę do odległego kąta i staję przed dwoma kłusownikami.
„Spójrz, kto tu jest, Joebe, nasz mały przyjaciel z lasu”, mówi Trag, delikatnie ocierając usta. „Ty gnojku, jesteś nam winien trochę pieniędzy, sporo czasu zajęło uzdrowicielowi poskładanie mnie i Joebe z powrotem. Musiałem dać mu twój miecz i łuk z kołczanem, żeby ją spłacić.
Gdy na nie patrzę, czuję, jak ręka klepie mnie po plecach i odwracam się, by spojrzeć na stojącego obok mnie krasnoluda. – To jest chłopak, z którym walczyliście w lesie?
Joebe pochyla się do przodu z uśmieszkiem. – No i co z tego, Beornze?
– Myślałem, że jesteście idiotami, kiedy was teraz spotkałem, po prostu udowodniliście mi, że mam rację. Pozwólcie, że przedstawię was właściwie, oto Jair ser Marwoleth. Jest najlepszym ludzkim myśliwym w tej dziedzinie. Jest także synem Wiedźmy z Głębokiego Lasu. Nauczył się walczyć z każdej rasy w tym mieście. Starsi Luy'cain uczynili go częścią swojej paczki. Kairowie wysyłają do niego swoje młode, aby trenował w lesie, ponieważ zna te lasy lepiej od nich. Uratował wiele istnień ludzkich w tym mieście, a co najmniej 3 z nich jest w tym barze, w tym ja. Miecz, który oddałeś, jest jedyny w swoim rodzaju. Pojechałem do Darkholme z materiałami, których znalezienie zajęło mu rok. 13 mistrzowskich rzemieślników miesięcznie do ukończenia. Gdybyś spróbował sprzedać go jakiemukolwiek krasnoludowi, odrzuciliby cię, ponieważ znają prawdziwą cenę tego miecza.
Kiedy Beornze mówi, słyszę, jak otwierają się drzwi i widzę, jak kobieta w płaszczu wślizguje się, rozgląda się i rusza w moją stronę. Lekko go trącam. Krasnolud patrzy na mnie, a potem odwraca się, gdy się zbliża, a potem odwraca się do nich dwojga. „Tak dobrze jest znany”.
Zatrzymuje się przede mną i ściąga kaptur. Jej delikatne rysy na pokaz dla wszystkich. Pani Sidhe pochyla mi głowę i mówi cicho w swoim ojczystym języku. „Panie Marwoleth te przedmioty znalazły się w moim posiadaniu i pomyślałem, że będziesz ich potrzebować z powrotem. Mam nadzieję, że w przyszłości zapamiętasz to i przychylnie spojrzysz na każdą pomoc, której mogę potrzebować w przyszłości.”
Kiwam głową w odpowiedzi szepcząc po elfim: „Riedesh, zapamiętam to i na pewno dam znać mojej mamie, że jeśli ty i ktokolwiek z was potrzebuje naszej pomocy, będziemy tam.”
Przyjmuję miecz z powrotem i wsuwam go za pas, a następnie przypinam kołczan do nogi i przypinam łuk z tyłu pasa. Kłaniając się Riedeshowi, zwracam się do Beornzego i kiwam mu głową. „Sugerowałbym, aby opuścili miasto, gdy tylko będą mogli, wyjadę, aby zająć się Lasretem za jego zdradę i nie będę mile widziany ponownie”.
Patrzy na mnie z poważnym błyskiem w oczach „Idziesz za nim? Co ci powiedziałem o głupocie i walce o zemstę?
Patrzę na niego i martwym głosem mówię mu: „Zdradził mnie, przyjaciela i swój klan. Odzyskał poroże z mojego zdobyczy, a potem zabrał córkę Primes”
Beornze wygląda na zszokowaną. „Rena nie zrobiłaby tego nie tobie, chłopcze, widziałem, jak na ciebie patrzy i podąża za tobą, proszę powiedz mi, że kłamiesz”.
Kręcę głową i patrzę na niego ze smutkiem „poruszył się, gdy byłam nieprzytomna i w taki sposób, że nie byłabym w stanie powiedzieć nic, co już przeszło, twierdząc, że jej ojciec prawdopodobnie ją w to wepchnął, myśląc, że jest świetnym myśliwym . Ale teraz go wezwałem, idę teraz na arenę, aby stawić mu czoła, jeśli jest honorowy, albo pójdę przez Norę, zabijając wszystko, co stanie mi na drodze do niego.
Beornze patrzy na mnie ze smutkiem i kiwa głową, zanim odchodzi. Riedesh patrzy na mnie i kręci głową, po czym mówi: „Spotkamy się tam, przynosisz mi dużo pracy”.
Kiwam głową i odwracam się do dwóch kłusowników i mówię „tym razem masz szczęście, jeśli spotkam cię ponownie, mogę nie być tak miły”. Odwracając się, odchodzę.
Na zewnątrz gospody zatrzymuję się i rozglądam. Zaczynam iść, wiedząc, że pójdą za mną i albo zaczekam z podjęciem działań, aż dojdę do celu, albo spróbuję wciągnąć mnie w sojusznika po drodze. Poruszam się powoli, docierając na arenę. Tuż za drzwiami areny wychodzi z ciemności, a ja zatrzymuję się, by spojrzeć na mojego przyjaciela z dzieciństwa. Darklis le Grave miała 1,5 metra wzrostu, nienawidziła zawsze patrzeć na ludzi, ale zawsze mówiłem jej, że to słodkie i że się zarumieni. Uosabiała piękno w moich oczach, jej figura jak klepsydra nie była duża jak niektóre kobiety, ale miała krzywe we wszystkich właściwych miejscach. Jej włosy były wyraźnym kontrastem do moich, gdzie moje były tak białe jak światło księżyca, jej włosy były czarne jak noc, kiedy nosiła je w wielu fasonach przez te lata, kiedy ją znałem, ale teraz były po prostu cudowne. Jej włosy były upięte w dwie naprzeciw siebie, nieco z boku iz tyłu głowy, a długie włosy opadały wokół jej talii. Zawsze potrafiła złapać mój wzrok, ale jako przyjaciółki z dzieciństwa myślałam o niej jak o mojej siostrze.
Patrząc na nią w górę iw dół, posyłam jej delikatny uśmiech. – Moja matka nie powiedziała mi, że jesteś w mieście, Dari.
Marszczy brwi. „Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy Modura i ja zostaliśmy wysłani przed karawanę, aby powiedzieć twojej matce, że przyjeżdżamy z wizytą, a kiedy tam dotrzemy, ciebie nie ma, a twoja matka martwi się, że wpadniesz w kłopoty. Więc spieszymy się tutaj tylko po to, by dowiedzieć się od Reny, że narobiłaś bałaganu w Norze. Co się dzieje?"
„Przepraszam Dari, ale może chcesz wyciągnąć historię od Reny. Muszę wejść do środka i zacząć” – mówię jej cicho, czując, jak moja twarz twardnieje na myśl o Renie.
Idę powoli obok niej, a ona wyciąga rękę i zatrzymuje mnie. „To, co się z tym dzieje, nie jest w twoim stylu. Przez cały czas wiem, że nigdy nikogo nie wyzywałeś na pojedynek. Co zrobił Lasret? Cholera, Jair ze mną rozmawia!!”
Patrzę jej w oczy „Opowiem ci wszystko po pojedynku albo możesz iść tam i spytać Renę i poznać historię podczas oglądania.”
Przechodzę obok niej na arenę i widzę Najwyższą i starszych stojących pośrodku, podczas gdy Lasret stoi z boku. Podchodząc do nich, powoli kłaniam się Najwyższemu. „Przepraszam, że musiałem czekać na odzyskanie broni. Czy wybrał swoją broń?
Najwyższy spogląda przez ramię na Lasreta. „Myśli, że może cię pokonać w walce wręcz. Jeśli wygra, chce, abyś zrzekł się swoich roszczeń i zostawił go i jego nowego partnera w spokoju. Nie jest najjaśniejszą kredką w pudełku, jak mówicie ludzie, ale to twoja i jego pojedynek. Jaka jest twoja cena, jeśli wygrasz?”
Patrzę na Lasreta. „Jeśli wygram, powiedz wszystkim prawdę. Następnie przyjmij dobrowolne wygnanie. Odchodzisz i nigdy nie wracasz.
Lasret śmieje się i kiwa głową „Stracisz Jaira. Wiele się nauczyłem, odkąd ostatnio walczyliśmy jako młode. I jestem silniejszy, nigdy mnie nie pokonasz.
Powoli kiwam głową, po czym odwracam się i podchodzę do Darklis na widowni i proszę ją, żeby trzymała moje rzeczy podczas walki. Kiwa głową i patrzy, jak zdejmuję broń. „Jair, co zamierzasz zrobić?” pyta cicho
„Zamierzam połamać mu ręce, potem nogi, a potem żebra, aż będzie błagał, żebym go zabił, a potem złamię każdą inną kość w jego ciele, aż nie będzie mógł funkcjonować, a potem odejdę i odejdę”. Patrząc na Renę, potem patrzę na Darklisa „po tym nie będę miał zbyt wiele powodu, aby wracać do tego miasta. Jeśli potrzebują moich usług, mogą przyjść do mnie”.
Ściągam koszulę nie myśląc i słyszę kilka westchnień. Patrząc w górę widzę, że Mon’ta, Rena i Darklis patrzą na mnie. "Co?" pytam zdezorientowany
Darklis patrzy na mnie i mówi: „Twoja klatka piersiowa, skąd masz te wszystkie blizny?”
Rumienię się i patrzę w dół „Zapomniałem Dari, że nie widziałeś mnie bez mojej koszuli od dłuższego czasu. Cóż, dostałem to podczas treningu w lesie. Biegam po lesie, walczę w lesie, trenuję w lesie. Walczyłem z Pajęczymi Niedźwiedziami, Kagelami, a nawet z Screamshaw.
Widzę, że większość ludzi wokół nas patrzy teraz. Wtedy zauważam, że tłum się powiększył. Konsorcjum Żywiołów, Książę Sidhe, a nawet Gromada jest tutaj. Oddaję swoje rzeczy Darklisowi, po czym kiwam jej głową i wracam do centrum. Premier patrzy na nas obu i mówi „Ostatnia szansa?” kręcąc głowami, kiwa głową i odchodzi na trybuny, po czym krzyczy „POCZĄTEK”.
Widzę, jak Lasret obnaża pazury i rzuca się na mnie z paskudnym błyskiem w oczach. Zamykam oczy i czuję, jak budzi się ciemność i obserwuję, jak zareaguję. Głosy błagają o nakarmienie krwią. Oczyszczam głowę i ruszam się. Cisza oznaczająca mój nastrój. Daje mi cios, gdy poruszam się pod jego ramieniem. Chwytając go za ramię obojgiem, obracam się i używając zarówno swojego, jak i jego pędu, rzucam go prosto na ziemię. Czuję, jak przebija się przez niego, gdy trzymam jego ramię. Odwracam uścisk i siadam na jego plecach. Czuję, jak jego ramię pęka, gdy krzyczy z bólu. Odtaczam się i powoli wstaję.
Ryczy z bólu, zanim jego oczy skupią się „Masz coś na nogach, co oszukujesz?” powoli odzyskuje nogi z lewą ręką zwisającą z boku.
Wzruszyłem ramionami. „Myślałem, że chciałbyś, żebym je nosiła, aby ta walka była uczciwa. Jeśli chcesz, usunę je? Podnoszę nogawki spodni pokazując ciężary.
– Nosisz ciężarki, żeby mocniej mnie uderzyć, zdjąć je. Lasret warczy.
Spoglądam na Najwyższego, który powoli kręci głową. Klękam i zaczynam zdejmować ciężary. Wykorzystuje tę okazję, żeby podbiec i ustawia się w kolejce, żeby mnie kopnąć. Słyszę, jak Darklis krzyczy na mnie. Potem toczę się przez ziemię na drugą stronę areny, a Lasret depcze mnie w ciągu sekundy, po kilku dobrych kopniakach i tupnięciach cofa się ze śmiechem. – Nazwij to staruszku. Powiedziałem mu, że nie może mnie pokonać. Śmieje się do siebie, odwraca się i odchodzi.
Jęczę, czując obrażenia. Potem uśmiechnij się, jak niewiele szkód faktycznie wyrządził. Powoli siadam i zdejmuję ciężarki przed odłożeniem ich na bok. Wstając, słyszę pomruki w tłumie, gdy widzą, jak stoję. Siedzący w pobliżu starszy Kaire szepcze: „Nie ruszaj się chłopcze, za dużo więcej obrażeń, a możesz nie wyjść z tego w jednym kawałku”. Uśmiecham się i kręcę głową.
„Lasret to najlepsze, co możesz zrobić? Uderzyć kogoś, gdy ten przestrzega twoich zasad na kolanach, nie patrząc na ciebie? Gdzie jest w tym zaszczyt? Nie możesz być lepszy od pozbawionego honoru kota, którego znasz…. Ci, którzy są zdrajcami i mordercami”. Wołam do niego uśmiechając się, gdy się odwraca.
Znowu rzuca się na mnie tym razem, gdy wchodzę pod jego prawą rękę i kiedy skręcam, żeby kopnąć go w brzuch, zauważam, że ciągnie rękę w dół, by zakryć brzuch. Nawiązuję kontakt z jego ramieniem, a on zostaje odrzucony do tyłu przez kopnięcie i role po podłodze.
Patrzę w jego kierunku, gdy kładzie się na ziemi, a jego prawa ręka jest strzaskana od siły mojego kopnięcia. – Powinieneś był kazać mi utrzymać ciężary. Nie są po to, żeby cię mocniej uderzyć, ale po to, żeby pomóc mi trenować. Bez nich poruszam się zbyt szybko i skaczę wysoko. Miło mi jednak trochę rozluźnić mięśnie. Dzięki, że pozwoliłaś mi je zdjąć. Uśmiecham się, gdy ciemność rozkoszuje się bólem, który mi go odbiera. Patrzę na niego, obserwując, jak chwiejnie wstaje.
Nagle czuję pieczenie w plecach. Zerkam przez ramię, gdy widzę lotki wystające z ramienia. Przewracam się na bok, gdy kolejna strzała przecina powietrze, w którym właśnie byłem. Pędzę w kierunku Darklis. Jestem zaskoczony, gdy Lasret nagle wchodzi na moją ścieżkę z nożem w zębach i rzuca się na mnie, zanim mam szansę zmienić swoją ścieżkę. Podciągam kolano, gdy jego nóż wbija się w moje lewe ramię. Cała siła mojego kolana uderza w niego i uderza go przez arenę w przeciwległą ścianę. Docieram do Darklis, gdy wszyscy ruszają w poszukiwaniu łucznika. Stękam z bólu, podnosząc ramiona i chwytając miecz. „Dari, zabierz wszystkich stąd, arena jest otoczona. Upewnij się, że VIP-y są bezpieczne.
Patrzy na mnie z bolesną miną i kiwa głową. "Bądź bezpieczny." Ona szepcze
Odwracam się i pędzę z powrotem na środek areny, wyciągając nóż z ramienia i wyciągając strzałę z pleców. Stojąc na środku areny, rozglądam się. Lasret śmieje się, a krew spływa mu z kącików ust. Kaszle i mówi powoli: „Złapałem cię, ci dwaj kłusownicy załatwili mi to, czego chciałem, żeby zabrać cię do lasu samotnie. Potem miałeś szczęście i musieliśmy cię sprowadzić z powrotem, ale tym razem cię zabiją i zostaniesz zapomniany. Nadal będę miał swój honor i pozycję. A wicehrabia pozbędzie się ciebie, a ja i Sage przejmie klan, wicehrabia i klan przejmie ten obszar. Znowu kaszle i uśmiecha się do mnie „po prostu już umrzyj”
„Zabij go”, myśl pochodzi z ciemności rozbrzmiewającej we mnie jak dzwon. „Zabij Go i zabierz jego kres, przyjmij moje dary” — myśli powracają. Wyciągam miecz powoli, idąc w kierunku Lasreta. Burza stóp na podłodze areny. Gdy idę, czuję, jak energia napływa do mnie. Chłód w powietrzu zmienia się w lodowaty wiatr. Stojąc przed Lasretem, widzę, jak drży ze strachu. Zaczynam unosić miecz, ale zatrzymuje się. „Nie, nie tak, zabicie go w ten sposób nic ci nie da” pojawiają się w mojej głowie i kiwam głową. Chowam miecz i sięgam do Lasreta. Zamykając oczy, wyczuwam jego pasmo i sięgam w niego. Krzyk czystego przerażenia wybucha z jego wnętrza, gdy mówię: „Spójrz na sznurek Lasreta. Nić, która trzyma cię w tym życiu. Wyciąga go z klatki piersiowej, żeby mógł to zobaczyć. Jego oczy rozszerzają się z przerażenia, gdy je otwieram, czerwień pochłaniająca czerń moich oczu. Patrzę mu w oczy, gdy zaciskam uścisk i wyrywam sznurek z jego ciała. Krzyczy, zanim pada martwy na podłogę.
Patrzę na świecącą nić w mojej dłoni. Zaczyna się kołysać, po czym owija się wokół mojego małego palca, tworząc tatuaż przedstawiający tygrysa owiniętego w pierścień wokół palca.
Niesamowity śmiech wypełnia arenę, zanim zdaję sobie sprawę, że to ja się śmieję. Rozglądam się wokół i widzę tuzin mężczyzn patrzących na mnie szeroko otwartymi oczami, wszyscy inni uciekli z areny. Wyciągam miecz i jeden z mężczyzn rzuca się na mnie, co uruchamia wszystkich pozostałych. Moje miecze spotykają się z ich, gdy poruszam się po wzorcach, których nauczyły mnie Sidhe. Siła, której nauczyłem się zarówno od Ziemnych, jak i Kaire'ów, pomaga moim delikatnym ruchom stać się potężnymi ciosami. W ciągu kilku minut ledwie wyszkoleni mężczyźni leżą umierając na podłodze areny. Widzę, jak Joebe i Trag stoją na piętrze Areny i patrzą. Odwracają się i znikają, zanim mogę się ruszyć.
Rozdział szósty
Fragmenty przeszłości
Możesz być królem lub zamiataczem ulic, ale wszyscy tańczą z Ponurym Żniwiarzem.
~Robert Alton Harris (człowiek)
Modura i Darklis wpadli na arenę z grupą wybranych wojowników. Najwyższy i jego Wojownicy poszli szybko w ich ślady. Kiedy stałem, wpatrując się w nocne niebo wokół mnie, martwe ciała, ścięte i rozszarpane na kawałki. Widok przed nimi oszołomił ich. Od czasu zniknięcia Wiecznej Śmierci zabicie kogokolwiek zajęło mi dużo czasu, a tu stałem pośród krwawego bałaganu ciał. Patrzę na Prime'a, kiedy się zbliżają. „Przepraszam, Mój Najwyższy”. Spoglądam na Lasreta „powiedział mi coś niepokojącego, zanim odszedł i nie uwierzysz mi, kiedy ci powiem”.
Nagle siwy z białym cętkowanym samcem Kaire, którego rozpoznaję jako Loken ser Gras, ojciec Lasretów, podbiega do syna. Spogląda na syna i szepcze: „Nie żyje… Jak to możliwe? Jego ciało jest całe i nienaruszone? Odwraca się, żeby na mnie spojrzeć.
„Nie mów nikomu, że nie ufasz swoim życiem”. Szept przychodzi mi do głowy. Powoli wzruszam ramionami. „Było zbyt gorączkowo. Nie mogę powiedzieć, co wydarzyło się podczas walk. Próbowałem tylko przeżyć”. Zwracam się do Najwyższego „Lasret wplątał twojego syna i siebie w spisek zaaranżowany przez wicehrabiego. Aby obalić ciebie i starszych i przejąć władzę, aby mogli stanąć po stronie wicehrabiego i poprowadzić klan do podążania za nim. Mając przy sobie Klan, mogliby łatwo obalić Gromadę i Konsorcjum Żywiołów. Sidhe nie stanął po żadnej ze stron, a wicehrabia mógłby nazwać się królem.
Obserwuję, jak twarz Najwyższych twardnieje. Odwraca się i mówi: „Wracamy do Nory, zostawiamy ciało zdrajców wronom. Alpha znajdź mojego syna i przyprowadź go do mnie przed Matkę. Odwraca lekko głowę w moją stronę i powoli kiwa głową, po czym odchodzi.
Zaczynam odwracać się do Darklisa i jestem zaskoczony, gdy Loken podchodzi do mnie, warcząc. „Później znowu porozmawiamy na osobności o moim synu, masz wiele odpowiedzi”. Odchodzi po sile.
Darklis patrzy na mnie i widzę tam strach. Odwracając się, odchodzę. Powoli podnoszę swoje rzeczy z miejsca, w którym leżały. Znikając w lesie, wracam do domu. Pogodzenie się z tym, co właśnie straciłem. Spojrzenie w oczach Darklisa było dla mnie za dużo, musi mnie teraz nienawidzić.